Małgorzata Lewińska

Małgorzata Lewińska
foto. Bartosz Mirecki

O mnie

Moje zdjęcie
Warszawa
Jestem aktorką, na zdjęciu obok z dubeltowym brzuchem. Poza dwoma Bliźniakami-Chłopakami ( jeszcze niedawno w nim mieszkającymi), ogarniam też 21-letnią Pierworodną i 15-letnią Nastoletnią. To znaczy nie zawsze ogarniam, ale się staram. Do niedawna wychowywałam też 2 psy, ale teraz zostały tylko 2 kocice - nieogarnięte jak to kocice. Całe to towarzystwo próbuje ogarniać mój Mąż, bez którego trudno byłoby to wszystko ogarnąć. Jestem zodiakalnym bliźniakiem i może dlatego wszystko jest takie "do kwadratu"

środa, 27 lipca 2016

...kronika wydarzeń...styczeń- lipiec 2016

      "Pani Małgosiu, co się dzieje ?(...)" - to cytat jednej z czytelniczek. Bardzo mi przykro Pani Mario- . nic takiego, nic niepokojącego, po prostu działo się wiele nowych, ważnych rzeczy, a czasu coraz mniej , z silami podobnie. Poza tym tak mało było ostatnio tych wolnych chwil, ze oczywistym jest, że stojąc przed wyborem: czas z dziećmi, odpoczynek, drzemka czy prace domowe, decydowałam: napiszę później...Przepraszam więc tych, których zawiodłam.W najbliższym czasie pozbieram się jakoś i wrócę do regularności. Tymczasem jak już to bywało  - dla potomnych i nie tylko( dla samej siebie również, b o czas tak szybko leci...)- spróbuję w skrócie poukładać zdarzenia i wrażenia;)
                                                                         *

         MAZURSKIE ŚWIĘTA, SYLWESTER I NOWY ROK
 Było ciepło, rodzinnie i sportowo. W dniu przyjazdu zastaliśmy aurę wręcz wiosenną, później z każdym dniem robiło się coraz zimniej i w ciągu kilku dni jezioro zamarzło totalnie. Twardo codziennie biegałam moja stała wakacyjna trasą , tym razem bez kąpieli, ale z  jazdą figurową na brzegu oczywiście. Chłopcy zadowoleni  z prezentów i psiego towarzystwa. Nowy rok powitaliśmy z parą przyjaciół, ich dziećmi i psami przy ognisku. a w dzień - spacery i wentylacja.  To moje nogi na zamarzniętej tafli:
Franio z Nelą( psem przyjaciół)
i  zamyślony Antoś... no i mróz piekielny...
fot. M.Lewińska


   PRACA
Od września pracowałam nad społeczno - artystycznym projektem "KRZYK" fundacji PO DRUGIE, który absolutnie zasługuje na własne miejsce na moim blogu. W dużym skrócie - warsztaty teatralne z trzema grupami zagrożonymi wykluczeniem społecznym: CHŁOPAKI Z POPRAWCZAKA, MłODZIEŻ GŁUCHA I NIEDOSŁYSZĄCA Z OŚRODKA SZKOLNO - WYCHOWAWCZEGO I SENIORKI Z UNIWERSYTETU TRZECIEGO WIEKU - to wszystko w Łodzi i w integracji, zwieńczone spektaklem 31-go maja. Scenariusz i reżyseria - MY, czyli Zuza Gaińska i ja - brawo MY! BO BYŁO ŚWIETNIE - prawdziwa , najprawdziwsza pozytywistyczna praca, zakończona satysfakcją i sukcesem, no i co najważniejsze potrzebna , wartościowa, pozbawiona próżności- można rzec - misyjna. Będę o tym jeszcze pisać, bo było w tym wiele uczuć związanych z dziećmi, macierzyństwem, wychowaniem... spotkanie z dziećmi, którym ktoś zabrał to dzieciństwo i Paniami 60+, którym trzeba było przypomnieć jak ważna w życiu jest dziecięca wyobraźnia, bez której nie ma ...TEATRU... Jak łatwo się domyślić ostatnie miesiące projektu były pochłaniające i czasowo, i emocjonalnie... STYCZEŃ- próby do " Mężczyzny idealnego"i od połowy LUTEGO- w Polskę- spektakle w doborowym towarzystwie, a właściwie trzech, w dowolnej konfiguracji: jedna pani i trzej panowie: Lorska, Cichopek, Lewińska, Maciej Damięcki, Ross, Beja- Zaborski, Milowicz, Ibisz, Kawalec, Dziurman, Pręgowski- wesoło i z morałem- klinika psychiatryczna:) Dlatego te pół roku zdecydowanie różniło się od poprzednich miesięcy życia z Bliźniakami. Trzeba było to jakoś przeorganizować i przemyśleć jak przeprowadzić zasadniczą ZMIANĘ...

     ZMIANA...
OKAZAŁO SIĘ, ŻE TO MNIE BYŁO NAJTRUDNIEJ...Wkrótce opiszę cały proces i moje przeżycia w  kolejnym POKOJU LAKTACYJNYM . Skorzystałam , a właściwie oboje skorzystaliśmy z pomocy Marleny Trąbińskiej- Haduch i jej ośrodka http://materpater.pl/.Czy musiałam ? Potrzebowałam się upewnić czy robię dobrze, czy to ten moment na pewno, a mąż,że da radę z dwoma pozbawionymi "cycusia" dwulatkami przez 5 dni z rzędu... To nie o doświadczenie tu chodzi , bo mamy je oboje, ale to, że jest ICH DWÓCH, i że to ostatni raz... prawdziwe , ostateczne pożegnanie z karmieniem. W zaciszu pokoju laktacyjnego podzielę się moją nowo zdobytą wiedzą i odczuciami. UDAŁO SIĘ! Mąż i córki ( zwłaszcza starsza ) opanowali sytuację, a chłopcy weszli w dorosły- trzeci rok życia. Ja?- jakoś przeżyłam :)

     MALUCHY...
Ciężko nadążyć za ich światem, ale nie wyobrażam sobie by tak miało nie być. jestem jego częścią i nadążam. ten czas ( ok. 2. lat ) jest bardzo dynamiczny. Coraz więcej mówią w naszym "ludzkim " języku, ale oczywiście mają swój, wariacki, w pełni rozbudowany- nawijają bez przerwy. Każdej ze sfer ich życia będę poświęcać kolejne osobne posty - dużo do nadrobienia!, Ale to księga ogromna - emocji, zachowań, zabaw i edukacji, tym bardziej, że są różni, a jednak stale razem...Są samodzielni, sprytni , zaradni, wysportowani i baaaaardzo kreatywni, ale nadal bardzo przylepni i cycusiowi. Bunt dwulatka pojawia się czasem naraz, czasem przemiennie, ale można się z nimi dogadać...WIELKANOC i tydzień ją poprzedzajacy spędzilismy w górach - w Zakopanem, bo wśród uczynnych i pomocnych przyjaciół( dzięki Zocha, Noemi,Samek, Agnieszka...:)),trochę na nartach na Kasprowej Górze( moich pierwszych po przerwie), no i socjalizując nasze małe dzikusiki- chodząc z nimi w publiczne miejsca na spacery per pedes. Na miejscu w Warszawie to byla rzadkość- rzadko bowiem jest nas dwoje do pary , by pójść za rączkę. Odpoczynek, fajne święta z zakopiańska częścią rodziny i jak każdy wyjazd - skok milowy w rozwoju chłopaków.

 LATO I WAKACJE- to samo jest teraz na Mazurach - ćwiczymy różne układy - już nie będę bała się pójść sama z dwójką bez wózka- dajemy radę. Wykorzystujemy pogodę i chłopaki latają bez majtek - wszędzie tylko nie na nocnik i do kibelka , niestety , ale nie poddaję się- w końcu się uda:), zwłaszcza, że kumają o co chodzi...Uczą się za to odpowiedzialności i czystości- lubią " być zajęci". Ćwiczymy różne rytuały, na co w domu zwyczajnie nie ma czasu. Praca wre- wychowywanie dzieci i rodzicielstwo to poważna choć bardzo wesoła i fajna sprawa!;)

...sezon rozpoczęty- mycie domku...

fot. M.lewińska

     .
   
   
    

poniedziałek, 25 lipca 2016

Blog-Reaktywacja

Od czego zacząć...? Trudna sprawa... Siedem miesięcy milczenia...Spróbuję w miarę syntetycznie:

 1) WYRZUTY SUMIENIA!- trochę są ... stałych czytelników i partnerów PRZEPRASZAM za tak długą przerwę. Mam nadzieje, że nie straciłam wszystkich i że jakoś to wspólnie nadrobimy:)
2)ODPOWIEDZI NA KOMENTARZE I WYJAŚNIENIA- nic strasznego i się nie zdarzyło. Wszystko w jak najlepszym porządku i zdrowiu. Tylko trochę się pozmieniało...Od stycznia zaczęłam intensywne próby do spektaklu, a od połowy lutego wyjazdy z tymże przedstawieniem, odstawianie od piersi:( , bardzooooo intensywne pół roku...
3)OD SERCA I SZCZERZE- z wyżej wymienionych powodów czas niezwykle się skrócił i zaczął pędzic okrutnie. Jako matka totalna każdą wolną chwilę, po bolesnych rozłąkach (chłopcy znosili je całkiem nieźle pod czułą opieką taty i sióstr) spędzałam z dziećmi, by nie uronić "ani kropli". Czas okołopremierowy, pierwsze trasy teatralne, drugie urodziny Antosia i Frania(28.02) i pożegnanie z karmieniem zbiegły się w bardzo  trudny dla nas wszystkich czas, choć to chyba ja najciężej to zniosłam. Potrzebowałam wiec trochę DYSTANSU do tych wydarzeń... Kilkakrotnie siadałam do komputera ( w niewielu wolnych chwilach w hotelach na wyjazdach), ale byłam tak naładowana emocjami, że z jednej strony - fajnie bo one są ważne, a z drugiej tyle tego się kłębiło..., a i czasu nie starczało na ogarniecie tego wszystkiego... Intuicja podpowiadała mi ,że nic na siłę- ten blog jak już wspominałam to kronika, pamiętnik ale i zobowiązania wobec czytelników i partnerów- DLATEGO JESZCZE RAZ, SZCZERZE,,, PRZEPRASZAM TYCH KTÓRYCH ZAWIODŁAM, ale czuję w głębi serca, że tak było najuczciwiej, bo przede wszystkim ten blog jest szczery, prawdziwy i" nie  odwalam tu pańszczyzny"!
3)TU I TERAZ- POSTANOWIENIA- wracam do regularnych wpisów, ale jeszcze zastanawiam się nad szczegółami( stałe dni, terminy, tematy) - wkrótce nad tym zapanuję. do połowy czerwca grałam często i dużo pracowałam Teraz wakacjuję sobie z chłopakami na MAZURSKIEJ WERANDZIE już od miesiąca, ale tak intensywnie, ze wbrew pozorom czasu - brak. Sen z powiek spędzające wyrzuty sumienia i nieprzymuszona potrzeba powrotu do pisania sprawiła, że KONIEC LABY- REAKTYWACJA BLOGA NADESZŁA! Siedzimy tu sobie i pracujemy - uczymy się sprzątać, siusiać, bawić z innymi dziećmi  dorosłymi i zwierzętami, jeść nowe, "dorosłe"potrawy, gadać po ludzku i nie tylko... Rozwijamy się szybko , obcujemy z przyrodą w czystej postaci, zbieramy jagody, kąpiemy się w jeziorze, jeździmy na rowerach( w przyczepce) bawimy i szalejemy i robimy duuuuużo ciekawych rzeczy! Wszystko to przyda się moim chłopakom już we wrześniu... Od września bowiem będą już przedszkolakami!

fot.M.Lewińska
 A to zaległe zimowo- świąteczne zdjęcie z tej samej polany...




C.D.N. W NAJBLIŻSZĄ ŚRODĘ , 27.07... DO ZOBACZENIA:)

poniedziałek, 21 grudnia 2015

...przedświąteczny poniedziałek...

     Co roku podczas przedświątecznego amoku zarzekam się: " w przyszłym roku świąt nie będzie" albo  " na następne święta wyjeżdżamy"...i czasem tak się zdarza, że w pierwszy, drugi dzień Świąt gdzieś jedziemy , ale żeby tak na całe święta, tak kompletnie ominąć je z zapasem jeszcze ( jak moja córka w tym roku) to NIE... Za chwilę się nie da, bo małe dzieci( dla których całe to zamieszanie )w domu...Może  za rok - jeszcze będą małe... W tym , a i owszem jedziemy, ale z całą rodziną świętować na Mazurach , a teraz - amok pakowania, ogarniania przed wyjazdem domu, prezenty( zakupy spożywcze na miejscu na szczęście)... Tak  wiec z deszczu pod rynnę. A propos, jedną z zalet mazurskich świąt jest śnieg, który zazwyczaj tam jest, a tu raczej deszczu spodziewać się możemy, chyba że liczyć na mikroklimat panujący w puszczy nad jeziorem ... Wygląda na to, że nas nie ominęło...Cieszę się jednak na ten wyjazd, bo zmiana otoczenia i klimatu zawsze dobrze robi, a poza tym zostajemy tam aż do Nowego Roku, więc jest szansa na całkowity reset choć przez kilka dni, przestrzeń do brykania dla maluchów i pewne ultra świeże powietrze... Mam nadzieję, że nie będzie kłopotu z zasięgiem czy internetem i uda się w tej przerwie coś popisać tak na spokojnie. Tymczasem ...
          ŻYCZĘ WSZYSTKIM MOIM CZYTELNIKOM ŚWIĄTECZNEJ CZYSTEJ I BIAŁEJ ATMOSFERY CHOĆ AURA NIE SPRZYJA, RÓWNIE CZYSTYCH I CIEPŁYCH MYŚLI O BLISKICH I DALSZYCH, SPOKOJU I RADOŚCI PODCZAS NAJBLIŻSZYCH DNI I TAKIEGOŻ WEJŚCIA W NOWY ROK- OBY JAK NAJLEPSZY!:)

piątek, 11 grudnia 2015

ciasteczka owsiane w kąpieli

...miał to być poniedziałek...
                                                    ...ale zabrakło doby...    
                                                                                             ...a dokładniej ...przyszło zmęczenie...

                                         ... no i jest czwartek...a właściwie piątek



      Wypadki chodzą po ludziach... i w poniedziałek wypadek taki, że coś nacisnęłam na klawiaturze komputera i ….wszystko zniknęło. Łzy wściekłości...i przez chwilę ambicja by odtworzyć cały tekst z pamięci, ale ambicje ambicjami a czas nie z gumy . Postanowiłam więc stworzyć dziś poniedziałkowo- czwartkową kompilację fabularno- kulinarną. Może jakoś uda mi się to wkrótce nadrobić.
      U nas bez zmian, no poza tym ,że starsza córka właśnie obroniła się na studiach i wyjechała w podróż na dwa miesiące. Niestety spędzimy święta bez niej no i też trochę nam trudniej, bo w organizacji codziennego życia nie możemy teraz liczyć na jej pomoc, ale tak już było w wakacje i daliśmy radę. Nie ma jej dopiero tydzień a już bardzo tęskni za chłopcami, właściwie już na lotnisku tęskniła...oni pewnie też...Bardzo te moje dzieci mimo różnic wieku są zżyte ze sobą. Ja stale doskonalę się w ogarnianiu wszystkiego i widzę, że im chłopcy są starsi tym więcej zgody na improwizowane sytuacje nam trzeba. No przede wszystkim to widzę różnicę pomiędzy rozwojem dziewczynek i chłopców , przynajmniej moich, zwłaszcza , że  tych chłopców jest dwóch i to kompletnie zmienia optykę. Z jednej strony są bardzo przytulińsko – cycusiowi, z drugiej dość niezależni. Mają swój własny świat, język, zabawy. Lubią bawić się z nami ale nie są tak jak te” pojedyncze „ dzieci - zdane na rodzica jako jedynego partnera, więc znakomicie i kreatywnie spędzają czas ze sobą. Świat ich gier i zabaw jest mocno abstrakcyjny, tak jak ten zwariowany język. Gadają na okrągło – po swojemu. Jeśli chodzi o zabawki , to małe „ żelaźniaki” i drewniane wagoniki wygrywają ze wszystkimi innymi. Ostatnio byliśmy w zoo. Największe wrażenie zrobiły na nich oczywiście małpy, te duże”ludzkie” - goryle i szympansy, zwłaszcza pupilek warszawskiego zoo -mniej więcej równolatek moich syków- maluch Tytus Frodo. Chłopcy zazdrośnie patrzyli gdy dosłownie fruwał pod sufitem. Też by tak chcieli...Teraz właśnie skaczą i fikają jak małpki i mam nadzieję padną wkrótce, dając mi szansę na ogarnięcie mieszkania, bo to najtrudniej robić w ich asyście. Potem przy nich mogę zająć się kuchnią( z której wynieśliśmy wszystkie krzesła, bo ...wiadomo – mamy w domu dwie małpki) i wyrobić się ze wszystkim, bo o 16 pędzę na nagrania audiobooka, a potem do nas wpada gość. Zabawne... Taki jest plan – że padną i zamiast spaceru w ten słoneczny dzień, przełożę ich na worek sako na balkon, a ja wykonam wszystko , co sobie sama ze sobą ustaliłam...Ha! Ciekawe czy się uda? Oni wcale mogą nie zasnąć lub zasnąć na krócej niż by mi się chciało, albo zaśnie tylko jeden, albo ja padnę znużona usypianiem i tym bardziej nic nie zrobię! NO I TRUDNO – ŚWIAT SIĘ OD TEGO NIE ZAWALI! A może zasną jak aniołki na 2-3 godziny? Wszyscy rodzice uwielbiają ten moment, prawda?

fot. m. Lewińska


Jedzą w zasadzie wszystko, choć jak dorośli nie zawsze na wszystko mają ochotę. Staram się unikać słodyczy i robić je sama kontrolując stopień, pochodzenie i jakość cukru w tych słodkościach. Unikamy też jedzenia ich przy maluchach, bo doskonale wiedza co jemy i baaaardzo proszą o to samo. Dlatego warto jeść zdrowiej i razem własnoręcznie przygotowane smakołyki. Dziś naprawdę proste i szybkie w wykonaniu CIASTECZKA OWSIANO- KOKOSOWE Z ŻURAWINĄ I /LUB RODZYNKAMI)
 W dużej misce mieszam łyżką wszystkie składniki:
                - ok 2,5 szklanki płatków owsianych ( najlepiej górskich- nie błyskawicznych)
                -3-4 łyżki mąki owsianej
                - ok 150 g wiórków kokosowych
                - ok 100- 150 g masła
                -3 jajka ( można wcześniej je ubić na pianę)
                - 2 łyżki miodu( lub ile kto lubi)
                -  garść żurawiny( i/lub trochę rodzynek)
                -mleko kokosowe( 100-150 ml)
Dodałam rodzynki i trochę wody( w których je sparzyłam, bo akurat były dość twarde) zamiast cukru. Oczywiście można dodać cukier zamiast rodzynek albo z rodzynkami i w ogóle dobrać dodatki według gustu- np. wiórki zastąpić migdałami lub orzechami, mleczko i potrzebną do " zmiękczenia ciasta wodę- sokiem z pomarańczy, dodać cynamon i rozgniecione goździki i wyjdą nam korzenne ciasteczka świąteczne. Jeśli chodzi o wykonanie, to jest to błysk, płynu należy dodać tyle by ciasto się związało. Można odstawić je na pół godziny- łatwiej formuje się ciasteczka, ale nie jest to konieczne, jak nie mamy czasu. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia układamy łyżką lub formujemy w dłoniach kulki wielkości orzecha włoskiego i rozgniatamy na płasko dłonią( fajna zabawa dla dzieci). Blachę wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 160 stopni ( z termoobiegiem) na 15- 20 min. Bez termoobiegu musza się piec ciut dłużej lub w wyższej( 170-180) temperaturze - do zrumienienia. Wyciągamy , studzimy i jemy, choć najlepsze są następnego dnia. Antoś i Franio sprawdzali też jak smakują moczone razem z nimi w wannie ( całkiem nieźle się trzymały). Musieli już iść do kąpieli, a że cierpliwie czekali na ciastka, więc zabrali je ze sobą.

fot. M.Lewińska

SMACZNEGO!






wtorek, 17 listopada 2015

WOLNOŚĆ RÓWNOŚĆ BRATERSTWO

     Paryż,13.11.2015. Koszmar, masakra...To tak ukochane przez wielu miasto - moje też, tonie we łzach.
      LIBERTE EGALITE FRATERNITE( ou la mort) - hasła Rewolucji Francuskiej-WOLNOŚĆ RÓWNOŚĆ BRATERSTWO(lub śmierć- pierwotnie- dziś zostały tylko trzy główne) wraz z jej hymnem" Marsylianką"są na ustach poruszonych tragicznym atakiem terrorystycznym ludzi. Jednoczymy się w bólu i solidaryzujemy z pogrążoną w żałobie Francją. Jej trzy sztandarowe kolory- niebieski biały i czerwony, symbolizujące równość społeczną( pierwotnie klas) pokrywają nasze twarze na profilach społecznościowych i przypominają o tragedii w mediach. Jednocześnie w tychże mediach i portalach aż huczy od skrajnych emocji- wojna na słowa -niektórzy  zbulwersowani poglądami dotychczasowych " znajomych"usuwają ich z tego grona - KLIK I NIE MA CIĘ... Dyskusja na temat uchodźców, wolności, równości , braterstwa- nie wchodzę w nią nie bawię się w tę wojnę. Jestem poruszona, pełna obaw o przyszłość świata, mojego kraju również. Dlatego mając wiele tematów w głowie wybieram dziś znów ten CZYNNIK LUDZKI.
       Świat oszalał, a ludzie pogubili się nieco. Nie dochodzę przyczyny, choć co nieco wiem i rozumiem złożoność zjawiska, ale tym zajmują się tęgie socjologiczne głowy. Widzę jedno- coraz mniej ludzi w ludziach. Nie jestem tu odkrywcą - pędzimy strasznie gdzieś nie wiadomo dokąd, coraz mniej rozmawiamy, za to komunikujemy się szybko i wirtualnie- to już slogany.
      Slogan sloganem ale nie pasuje mi to, nie pasuje też niektórym młodym ludziom korzystającym z komunikatorów, ale nie pasuje!!! Dumna jestem z mojej młodszej córki i jej kolegów, którzy wzięli udział w konkursie ZWOLNIENI Z TEORII na projekt społeczny i okazuje się, że chcą naprawiać... https://www.facebook.com/nieemocjonalni/?ref=ts&fref=ts

fot. NIE e-mocjonalni
NIE e-mocjonalni... Tak się nazwali - nie chcą być e-mocjonalni, i tych, którym tak jak im przestaje się to "e-" podobać chcą pokazać ludzkie relacje poprzez... ( i tu krew z krwi) TEATR... To jedno z milszych uczuć w macierzyństwie, gdy widzisz jak te zasiane ziarna wzrastają. Zaszczepione w dzieciach ideały- nie te wtłaczane siłą do głowy, ale te które i nam przyświecają, mimo niesprzyjających okoliczności pędzącego świata- zaczynają i im przyświecać. Przede wszystkim chcą być NAPRAWIACZAMI. Ile razy słyszałam " nie zbawisz świata"...Całego nie ale po kawałku...      Prawie 30! lat temu jako nastolatka, jeszcze przed Akademią Teatralną uczestniczyłam w zajęciach OGNISKA TEATRALNEGO PAŃSTWA MACHULSKICH PRZY TEATRZE OCHOTY W WARSZAWIE. Bawiliśmy się w teatr i poprzez teatr byliśmy edukowani i wychowywani i uczyliśmy się takiej właśnie formy działań społecznych. Wtedy to była przygoda, zabawa, realizowanie pasji. Dziś zasiane ziarno zbiera plony. Ja i moi koledzy z Ogniska działamy i przekazujemy to naszym dzieciom. Wiem, ze na tym co wartościowe dzieci zawsze się poznają, choć  bywa nie lekko. Sztuka to coś co się sprawdza, uwrażliwia. Wkrótce napiszę tu raport z projektu , w który wraz z moimi ogniskowymi kolegami( aktorami i nie tylko) jestem zaangażowana http://www.podrugie.pl/5796/krzyk-spoleczny-eksperyment-artystyczny/KRZYK  i trzy grupy społeczne zagrożone wykluczeniem: chłopaki z poprawczaka, niedosłysząca i głucha młodzież i Panie 60+.
    " Świat nie jest taki zły(...)"Bywa okrutny i nie jest tak najgorzej skoro zauważamy te okrucieństwa. Widzimy Paryż i płaczemy, i fraternizujemy się. Ale to nie sztuka jednoczyć  się w chwilach zagrożenia.. Dziś sztuką jest widzenie problemu w obojętności i braku wrażliwości. I tej sztuce służy sztuka własnie a przede wszystkim... LUDZIE. LUDZCY LUDZIE! Są tacy. Jak się takich szuka i takimi chce się otaczać to okazuje się, ze są i walczą. Walka tych, którzy próbują naprawiać społeczeństwo sprowadza się do tego, czego MY- RODZICE nie przepracowaliśmy skutecznie z NASZYMI DZIEĆMI W DOMU. Dlaczego? Bo takie czasy, bo pędzimy, bo bla bla bla...Znamy to...Kiedyś każde dziecko wiedziało, że ustępuje się miejsca w autobusie starszym, słabszym, KOBIETOM W CIAŻY(!), że najpierw wypuszcza się wychodzących, a potem się wchodzi, że przepraszam, proszę, itd - do znudzenia - banał? Tylko, kurcze, nie robimy tego. Gdybyśmy robili to dzieci by wiedziały, to nie wyrastałyby pokolenia zobojętniałych egoistów, którzy tylko w masowej żałobie zaczynają współodczuwać!  W ten nieszczęsny piątek, 13-go byłam rano w telewizji. W "Pytaniu na śniadanie"rozmawialiśmy o tym ,że trzeba wesprzeć kobiety w ciąży takimi akcjami jak JESTEM W DRODZE,

Więcej informacji znajduje się na stronie www.jestemwdrodze.pl

 bo inaczej nikt ich nawet nie zauważy o ustępowaniu miejsca już nie mówiąc http://pytanienasniadanie.tvp.pl/22619396/zdrowie/nowa-kampania-na-rzecz-kobiet-w-ciazy-jestem-w-drodze.
     Jest nadzieja- są NAPRAWIACZE. Są dziewczyny i chłopaki z fundacji, stowarzyszeń, są pasjonaci, ale przede wszystkim jesteśmy MY- RODZICE, którzy możemy zaszczepić nasze dzieci na wiele groźnych chorób i nauczyć ich co to

                                 WOLNOŚĆ RÓWNOŚĆ BRATERSTWO.


czwartek, 12 listopada 2015

...listopadowy czwartek z dynią na pomarańczowo...

     Już po halloween ale dynia ciągle w modzie no i zdrowa. Moje dzieci nie przepadają za jej smakiem, chyba że połączonym z innymi. Chłopcy jedli już tradycyjną zupę wytrawną z imbirem i tę słodką na mleku ( sojowym) i wanilią z lanymi kluskami. Dlatego dziś dynia w bardzo lubianej przez nich wersji:
  KREM Z DYNI Z BANANEM, TWAROŻKIEM, POMARAŃCZĄ, MIODEM I WANILIĄ

fot.M.Lewinka
     

Kolorystycznie bardzo ciepło, ubranka tez pod kolor, głównie z przyczyn praktycznych;

fot.M.Lewińska

Dynię ( hokkaido- nie trzeba obierać) ugotowałam na parze, w tym czasie wycisnęłam sok z pomarańczy.

fot.M.Lewińska

Sok zmiksowałam  z bananem. Dynię zmiksowałam oddzielnie, bo sporą jej część wykorzystam jutro na zupę wytrawną i ostrą- " ludzką" jak przyjęło się u nas mawiać.

fot.M.Lewinska

(Po lewej banan z sokiem pomarańczowym , po lewej puree z dyni)
 Gdy były psy tak dzieliliśmy wywar mięsno warzywny- na ten psi i ludzki. Nomenklatura została w części i wszystko co nie nadaje się dla maluchów tak nazywamy. Właściwie to często polujące na dziecięce smakołyki duże dzieci, czyli córki pytają " czy to jest dla ludzi?" ( w domyśle dorosłych)
     Domowy - taki prawdziwy twaróg zmiksowałam z wanilią i odrobiną miodu na puchato.

fot.M.Lewińska

fot.M.Lewińska

Potem połączyłam odpowiednią ilość i podałam chłopcom z brązowym preparowanym ryżem do samodzielnego jedzenia.


       
                                                                        SMACZNEGO

wtorek, 3 listopada 2015

... poniedziałek,2.11...nostalgicznie..dzień zaduszny...dzień zadumy

... Ciągły wyścig z czasem i własnymi możliwościami...brakujące godziny...
Nawet wczoraj. Wszystkich Świętych i cały poprzedzający tydzień- walka z korkami, tłokiem na cmentarzach, pośpiech, targowisko- kwiaty , wieńce," pańska skórka", ryżowe szyszki w karmelu, pieczone kasztany, znicze najróżniejsze i coraz to wymyślniejsze nowinki cmentarne. Paradoksalnie - zaduch, a dopiero dziś w Zaduszki - oddech...

fot.N.Feusette


W tym roku mąż pojechał odwiedzić groby swoich bliskich do Olsztyna i Lidzbarka, a ja z czwórką dzieci- tradycyjnie w Warszawie- te rodzinne -  moich babć, dziadków, ciotek, bliskich, przyjaciół... Od wieeeelu lat biorę też udział w kweście na Starych Powązkach- to  stały punkt naszego programu na te dni. Wiem, że gdy mnie już zabraknie, moje córki ( a teraz i synowie), niezależnie od tego czy zostaną artystami i ludźmi mediów, będą kwestować. Chłopcy  kwestowali już drugi raz- w ubiegłym roku w wózku, w tym, w nosidłach. Zanim dotarliśmy do biura kwesty odwiedziliśmy groby  moich dziadków na Wojskowych Powązkach( w tym dziadka Antoniego, po którym Antoś nosi imię). Nowe wrażenia, kolorowe światełka, ogień i długi spacer na małych nóżkach sprawiły, że jak tylko wyruszyłyśmy "na łowy" z puszkami na szyjach i  chłopakami na plecach, ci padli kompletnie i przespali całą kwestę.
fot.N.Feusette
  Nie dałam rady być wszędzie, gdzie bym chciała, odwiedzić wszystkich i zapalić im światełko. Dlatego dziś czas pomyśleć o tych, do których w świątecznej gonitwie nie dotarłam...Są jeszcze Ci nieznani mi, którzy odeszli - zostaje pamięć i te święta to po prostu święta pamięci, również dla tych zapominalskich, którzy raz w roku tylko pamiętają - dobre i to...
...Śmierć, strata jest bolesna dla tych co zostają, przypomina o kruchości życia. Codziennie spotykamy się z nią w mediach by zaraz zapomnieć i następnego dnia usłyszeć o kolejnym odejściu czy tragedii. Choćby tej ostatniej - katastrofie rosyjskiego samolotu...Zginęły w niej całe rodziny z dziećmi , których śmierć boli najbardziej. Wczoraj" światem wstrząsnęło zdjęcie 10- miesięcznej Darii" piszą media - maleńkiego dziecka  stojącego w oknie z rączkami na szybie ...Nie trzeba więcej słów,..
fot.M.Lewińska

... widzenie siebie we wszechświecie się zmienia. Granice między tym co  ważne a tym co miałkie stają się wyraźne. Jak w jakimś magicznym roztworze warstwy się rozwarstwiają i  na wierzch wypływa to co najistotniejsze...

fot.N.Feusette

...piękną jesień dał nam świat tego roku ... cieszmy się (...)...i pamiętajmy...