*
MAZURSKIE ŚWIĘTA, SYLWESTER I NOWY ROK
Było ciepło, rodzinnie i sportowo. W dniu przyjazdu zastaliśmy aurę wręcz wiosenną, później z każdym dniem robiło się coraz zimniej i w ciągu kilku dni jezioro zamarzło totalnie. Twardo codziennie biegałam moja stała wakacyjna trasą , tym razem bez kąpieli, ale z jazdą figurową na brzegu oczywiście. Chłopcy zadowoleni z prezentów i psiego towarzystwa. Nowy rok powitaliśmy z parą przyjaciół, ich dziećmi i psami przy ognisku. a w dzień - spacery i wentylacja. To moje nogi na zamarzniętej tafli:
i zamyślony Antoś... no i mróz piekielny...
fot. M.Lewińska |
PRACA
Od września pracowałam nad społeczno - artystycznym projektem "KRZYK" fundacji PO DRUGIE, który absolutnie zasługuje na własne miejsce na moim blogu. W dużym skrócie - warsztaty teatralne z trzema grupami zagrożonymi wykluczeniem społecznym: CHŁOPAKI Z POPRAWCZAKA, MłODZIEŻ GŁUCHA I NIEDOSŁYSZĄCA Z OŚRODKA SZKOLNO - WYCHOWAWCZEGO I SENIORKI Z UNIWERSYTETU TRZECIEGO WIEKU - to wszystko w Łodzi i w integracji, zwieńczone spektaklem 31-go maja. Scenariusz i reżyseria - MY, czyli Zuza Gaińska i ja - brawo MY! BO BYŁO ŚWIETNIE - prawdziwa , najprawdziwsza pozytywistyczna praca, zakończona satysfakcją i sukcesem, no i co najważniejsze potrzebna , wartościowa, pozbawiona próżności- można rzec - misyjna. Będę o tym jeszcze pisać, bo było w tym wiele uczuć związanych z dziećmi, macierzyństwem, wychowaniem... spotkanie z dziećmi, którym ktoś zabrał to dzieciństwo i Paniami 60+, którym trzeba było przypomnieć jak ważna w życiu jest dziecięca wyobraźnia, bez której nie ma ...TEATRU... Jak łatwo się domyślić ostatnie miesiące projektu były pochłaniające i czasowo, i emocjonalnie... STYCZEŃ- próby do " Mężczyzny idealnego"i od połowy LUTEGO- w Polskę- spektakle w doborowym towarzystwie, a właściwie trzech, w dowolnej konfiguracji: jedna pani i trzej panowie: Lorska, Cichopek, Lewińska, Maciej Damięcki, Ross, Beja- Zaborski, Milowicz, Ibisz, Kawalec, Dziurman, Pręgowski- wesoło i z morałem- klinika psychiatryczna:) Dlatego te pół roku zdecydowanie różniło się od poprzednich miesięcy życia z Bliźniakami. Trzeba było to jakoś przeorganizować i przemyśleć jak przeprowadzić zasadniczą ZMIANĘ...
ZMIANA...
OKAZAŁO SIĘ, ŻE TO MNIE BYŁO NAJTRUDNIEJ...Wkrótce opiszę cały proces i moje przeżycia w kolejnym POKOJU LAKTACYJNYM . Skorzystałam , a właściwie oboje skorzystaliśmy z pomocy Marleny Trąbińskiej- Haduch i jej ośrodka http://materpater.pl/.Czy musiałam ? Potrzebowałam się upewnić czy robię dobrze, czy to ten moment na pewno, a mąż,że da radę z dwoma pozbawionymi "cycusia" dwulatkami przez 5 dni z rzędu... To nie o doświadczenie tu chodzi , bo mamy je oboje, ale to, że jest ICH DWÓCH, i że to ostatni raz... prawdziwe , ostateczne pożegnanie z karmieniem. W zaciszu pokoju laktacyjnego podzielę się moją nowo zdobytą wiedzą i odczuciami. UDAŁO SIĘ! Mąż i córki ( zwłaszcza starsza ) opanowali sytuację, a chłopcy weszli w dorosły- trzeci rok życia. Ja?- jakoś przeżyłam :)
MALUCHY...
Ciężko nadążyć za ich światem, ale nie wyobrażam sobie by tak miało nie być. jestem jego częścią i nadążam. ten czas ( ok. 2. lat ) jest bardzo dynamiczny. Coraz więcej mówią w naszym "ludzkim " języku, ale oczywiście mają swój, wariacki, w pełni rozbudowany- nawijają bez przerwy. Każdej ze sfer ich życia będę poświęcać kolejne osobne posty - dużo do nadrobienia!, Ale to księga ogromna - emocji, zachowań, zabaw i edukacji, tym bardziej, że są różni, a jednak stale razem...Są samodzielni, sprytni , zaradni, wysportowani i baaaaardzo kreatywni, ale nadal bardzo przylepni i cycusiowi. Bunt dwulatka pojawia się czasem naraz, czasem przemiennie, ale można się z nimi dogadać...WIELKANOC i tydzień ją poprzedzajacy spędzilismy w górach - w Zakopanem, bo wśród uczynnych i pomocnych przyjaciół( dzięki Zocha, Noemi,Samek, Agnieszka...:)),trochę na nartach na Kasprowej Górze( moich pierwszych po przerwie), no i socjalizując nasze małe dzikusiki- chodząc z nimi w publiczne miejsca na spacery per pedes. Na miejscu w Warszawie to byla rzadkość- rzadko bowiem jest nas dwoje do pary , by pójść za rączkę. Odpoczynek, fajne święta z zakopiańska częścią rodziny i jak każdy wyjazd - skok milowy w rozwoju chłopaków.
LATO I WAKACJE- to samo jest teraz na Mazurach - ćwiczymy różne układy - już nie będę bała się pójść sama z dwójką bez wózka- dajemy radę. Wykorzystujemy pogodę i chłopaki latają bez majtek - wszędzie tylko nie na nocnik i do kibelka , niestety , ale nie poddaję się- w końcu się uda:), zwłaszcza, że kumają o co chodzi...Uczą się za to odpowiedzialności i czystości- lubią " być zajęci". Ćwiczymy różne rytuały, na co w domu zwyczajnie nie ma czasu. Praca wre- wychowywanie dzieci i rodzicielstwo to poważna choć bardzo wesoła i fajna sprawa!;)
...sezon rozpoczęty- mycie domku...
fot. M.lewińska |
.