Małgorzata Lewińska

Małgorzata Lewińska
foto. Bartosz Mirecki

O mnie

Moje zdjęcie
Warszawa
Jestem aktorką, na zdjęciu obok z dubeltowym brzuchem. Poza dwoma Bliźniakami-Chłopakami ( jeszcze niedawno w nim mieszkającymi), ogarniam też 21-letnią Pierworodną i 15-letnią Nastoletnią. To znaczy nie zawsze ogarniam, ale się staram. Do niedawna wychowywałam też 2 psy, ale teraz zostały tylko 2 kocice - nieogarnięte jak to kocice. Całe to towarzystwo próbuje ogarniać mój Mąż, bez którego trudno byłoby to wszystko ogarnąć. Jestem zodiakalnym bliźniakiem i może dlatego wszystko jest takie "do kwadratu"

czwartek, 22 stycznia 2015

...sezon drugi...

     ...dokładnie rok temu, 21.01 w DZIEŃ BABCI był..." początek"...

WSZYSTKIM BABCIOM  (I DZIADKOM!) ZATEM -ZDROWIA, MIŁOŚCI I POCIECHY Z WNUCZĄT!

fot. M Lewińska

Zaczęłam pisać blog zakładając, że spora jego część dotyczyć będzie mojej bliźniaczej ciąży i zagadnień z nią związanych. Moi synkowie zdecydowali jednak inaczej, a życie z nimi po raz kolejny pokazało jak ważna jest równowaga pomiędzy wyreżyserowanym scenariuszem a improwizacją. Małe dziecko i w ogóle dzieci, rodzina wymagają ciągłego planowania i super organizacji przy ogromnej elastyczności. Jeśli ambitna matka-samosia - siłaczka (JA???) będzie traktowała każde załamanie planów jak życiową porażkę, szybko przypłaci to utratą zdrowia psychicznego i nie tylko...Pisząc zatem pierwszy post miałam więc elastyczne założenia co do częstotliwości pojawiania się kolejnych, przewidując, że może bywać różnie z czasem, spaniem, zmęczeniem i innymi zajętosciami i co ważne, z rozwojem moich możliwości technicznych ( piszę bardzo szybko, ale długopisem na papierze ;)). Oczywiście mogłabym więcej i częsciej, ale biorąc pod uwagę to co powyżej - tak widocznie na razie musi być, bez samooskarżania, bo po co... Co do jednego ja z przed roku i ta dzisiejsza nadal się zgadzamy. Bliższa jest nam forma dłuższych opowięści niż slajdowych wrzutek.       Nieco niepokojąco to brzmi, że jesteśmy dwie... No cóż...Tak juz jest: wyobrażenia, plany i ...życie...do kwadratu...
    Miałam wiele założeń zwiazanych z wychowaniem Bliźniaków opartych o doświadczenia pojedyńczej matki niemowlaków- dziewczynek, czyli NIEMOWLACZEK ( chyba...:)) Częśc z nich naturalnie dało się przenieść, część zczezła w sferze pobożnych życzeń...Powstały nowe, że się tak wyrażę,  procedury, (z bardzo plastycznej materii, bo inaczej pękłyby przy pierwszym naciąganiu) utrzymujące to wszystko w jako takim rytmie i porządku. To temat na osobny post( może kolejny...), bo mamy już do czynienia z prawie rocznymi ludżmi: juz nie tylko wycieramy pupy i karmimy(  karmienie to oczywiscie kolejny, może nawet pilniejszy temat).
   A zatem...Po zapowiedziach, co w najbliższym sezonie, pora na element kronikarski.

                                                                    *

 ...Swięta, święta i po świętach...

fot.N.Feusette
 
  Każda kobieta domowa wie, co to za czas. Co roku próbuję, ale nie udaje mi się zmienić intensywności tych dni. Dobrze, że tym razem,dzięki nowym członkom naszej rodziny, nie rozwinęłam skrzydeł na MAXA i podzieliłam się zadaniami przedświątecznymi. Wigilia u nas, pierwszy i drugi i...;) trzeci dzień również- rodzina, przyjaciele, słowem - pełna chata! Maluchy zachwycone ale i też rozkręcone - w Wigilię, a właściwie już w Boże Narodzenie zasnęły o 4. rano! W ich przypadku w ogóle ciężko powiedzieć: "zasnęły", bo nadal sypiają z częstymi przerwami na "piersienie"( taka zbitka słowna przypadkiem zdażyła mi się na konferencji dotyczącej laktacji i szybko została podchwycona, bo tak naprawdę o to chodzi: nie tylko o pokarm, ale o tym wkrótce...). Jednak paradoksalnie ten "przemarsz wojsk" był dla mnie formą odpoczynku ... od codzienności, rozłożeniem sił pomiędzy kilkanaście osób, po prostu...świętowaniem. Sylwestra spędziłam na pół służbowo , do 22-ej w pracy , podczas spektaklu w Tczewie, a później w hotelu. Wyjechaliśmy z Warszawy 30-go - oczywiście we czwórkę; mąż, Antek, Franek i ja - PENDOLINO! kupilismy promocyjne bilety w przedziale dla matki z dzieckiem -  czteroosobowym, więc komfortowo( cały pociąg jest bezprzedziałowy), 2h 40'( Warszawa-Tczew) i bardzo miła obsługa

       ...pozdrawiam przesympatyczną ekipę w Warsie

fot. M. Lewińska




                      ...Pendolino jak sama nazwa wskazuje pędzi tak, że ostrość nie nadąża...

chłopcy raczkują i chodzą przytrzymując się sprzętów więc poszaleli sobie w nowym,  czystym pociągu...( dwa łebki na dole pod stolikami)
fot. M. Lewińska

Wózek i bagaże zostawilismy w wygodnym ,przeznaczonym do tego miejscu w szerokim korytarzu

                                                                                *

     Życząc wszystkim moim czytelnikom wspaniałego roku 2015 przepraszam tych , którym obiecałam nowy post jeszcze przed świętami - nie dałam rady po prostu. Dużo pracy i bardzo mało snu, ale wkrótce bedę pisać też o tym jak poradzić z tym sobie choć trochę.

                                                                                *
     .....morze nasze morze, czyli podróże kształcą...

fot. M.Lewińska

Na początku grudnia w tym samym składzie spędziliśmy kilka dni w Kołobrzegu. Zostałam tam zaproszona jako prelegentka na
     III MIĘDZYNARODOWY KONGRES OGÓLNOPOLSKIEGO PROGRAMU EDUKACJI POPORODOWEJ
      Zorganizowała go SZKOŁA MATEK I OJCÓW - RAZEM ŁATWIEJ (by dowiedzieć się więcej wystarczy wyszukać i kliknąć jej logo po prawej stronie bloga). Uczestniczkami kongresu były położne z całej Polski, Wykłady i warsztaty prowadzili wybitni specjaliści z dziedziny położnictwa i  neonatologii, a w części humanistycznej również filozofii, literatury, fizoterapii. Mnie jako reprezentankę matek i aktorkę poproszono o wykład: MATKA ZWYCZAJNA-NIEZWYCZAJNA. Ponieważ czuję się jednak zwyczajną zatytułowałam go: "MATKĄ SIĘ JEST, AKTORKĄ SIĘ BYWA..." i starałam się przedstawić punkt widzenia pacjentek względem pracy personelu medycznego,pokazać ich potrzeby, równiez te emocjonalne. Mówiłam również o roli i postawach tzw. osób publicznych i rozpoznawalnych na oddziałach położniczych. Opowiadałam o moich wrażeniach i sytuacjach, których byłam świadkiem i uczestnikiem podczas pobytu w szpitalu, a właściwie w szpitalach podczas wszystkich trzech porodów, o których tu na blogu pisałam w poście CZYNNIK LUDZKI... Miałam okazję poznać obdarzonych nim pasjonatów kochających swoją pracę i wiernych swojej misji, którą winna być medycyna. Skorzystałam też z ich pomocy, bo niestety od dłuższego czasu zmagaliśmy się z ciągnącymi się infekcjami maluchów. Od paźddziernika do naszego domu ciągle ktoś podrzucał nowy katar, z którym później chłopcy musieli sobie dawać radę. I tak w Kołobrzegu dzięki ogromnej wiedzy fizjoterapeutki oddechowej zaczęliśmy wreszcie skutecznie go zwalczać. Masaże i nowe techniki opukiwania i gimnastyki układu oddechowego plus nebulizacja i spacery brzegiem morza okazały się bardzo skuteczne. Można więc powiedziec, że jak na kurort przystało- pobyt iście sanatoryjny. Poza tym bardzo kształcący nie tylko w zakresie medycyny ale i turystyki. Podróż samochodem( 700 km), zimą i pobyt w hotelu z 9-cio miesięcznymi bliźniakami, zaznaczam- bardzo ruchliwymi, żwawo raczkującymi, bez przerwy szukającymi okazji do stania, kontaktu z kablami, kontaktami i w ogóle sprzętami " dorosłego" użytku w układzie 2 na 2! Taka podróż  to nie to samo co letnie wypady na Mazury w samych koszulkach z pokornie leżącymi niemowlaczkami. Ale daliśmy radę! Tempo działań i organizacja jak na obozie sportowym! Tym bardziej wyspecjalizowana, bo połączona z odpoczynkiem i rekreacją samych rodziców i dzieci, czyli korzystaniem z dobrodziejstw hotelowego spa, bawialni, nadmorskiego powietrza i regularnymi  zabiegami " antykatarowymi" - trudne ale wykonalne. To nie był zwykły obóz sportowy ale zgrupowanie przedolimpijskie - plan maximum wykonany nawet z czasem na regenerację...

fot. M. Lewińska

...tuż za ścianą bawialni - basen a w nim mama w tempie ekspresowym regeneruje kręgosłup i inne zmęczone członki. W tym czasie tata zabawia maluchy jednocześnie relaksując się w świecie błogiej bestroski... po godzinie - zamiana - tata dokończy drzemke w saunie ;)


fot. M. Lewińska
 ...wiemy czego siedliskiem są te kulki, ale dobra zabawa i trochę luzu w sanatorium też służy...
fot. M. Lewińska


fot. M.Lewińska
  ...  bardzo ciekawa sprawa- winda i jej guziczki...
 

   



   Niezawodne podczas tej wycieczki okazały się bardzo wygodne nosidełka TULA podczas długich, kilkukilometrowych marszy brzegiem morza. Nie straszny nam był mokry, suchy, grząski piach, falochrony, molo i wydmy:)

fot. M. Lewińska

...no i mróz i wiatr, bo specjalne kapturki przytrzymujące głowkę śpiącego dziecka, chronią przed nimi...

           ...a mozna i tak( to za niedługo podczas górskich wypraw ):

fot.M.Lewińska

...i to najchętniej w słoneczne ciepłe dni...
 
   

                                                                              *

    Może nie tak słoneczne ale coraz dłuższe dni już się zaczęły. Skończył się rok, ciągnące się infekcje skończyły wraz z nim - mam nadzieję na długo, minął rok mojej przygody z blogiem. Zaczął się nowy rok i nowy sezon kronikarski - drugi sezon ...Co przyniesie? Zobaczymy wkrótce...