Małgorzata Lewińska

Małgorzata Lewińska
foto. Bartosz Mirecki

O mnie

Moje zdjęcie
Warszawa
Jestem aktorką, na zdjęciu obok z dubeltowym brzuchem. Poza dwoma Bliźniakami-Chłopakami ( jeszcze niedawno w nim mieszkającymi), ogarniam też 21-letnią Pierworodną i 15-letnią Nastoletnią. To znaczy nie zawsze ogarniam, ale się staram. Do niedawna wychowywałam też 2 psy, ale teraz zostały tylko 2 kocice - nieogarnięte jak to kocice. Całe to towarzystwo próbuje ogarniać mój Mąż, bez którego trudno byłoby to wszystko ogarnąć. Jestem zodiakalnym bliźniakiem i może dlatego wszystko jest takie "do kwadratu"

sobota, 18 października 2014

...do Ani...

     Mijają dwa tygodnie od Twojej śmierci. Cała Polska naprawdę przeżywała To odejście. Media, z szacunkiem muszę przyznać wspominały Cię i opłakiwały, koleżanki i koledzy mówili szczerze i pięknie...było bardzo smutno...
     Dzis juz media nieco cichną - to naturalne - tyle dzieje sie w eterze...Mną tąpnęło na tyle mocno, że milczałam na Twój temat i tak między ludźmi, i tak w serduchu. Z lęku przed własną empatią.(?).. Własne odejście... to tak potwornie musi boleć matkę małych dzieci...
     Pragnę Ci jednak powiedzieć...
      W tamtą niedzielę wieczorem podczas próby czytanej u mnie w domu mój przyjaciel i  partner sceniczny ( Twój również - z " Daleko od noszy" ) Boguś Kaczmarczyk dostał sms...
     ...przeraźliwie smutny...
...zamilklismy. W ciszy zakończyliśmy pracę...
Przez te ostatnie dni byłam mocno zajęta, internet w domu nie działał i sama nie włączałam żadnych wiadomości. Nie chciałam słuchać i widzieć. Zwłaszcza przez pryzmat macierzyństwa  nie chciałam w tym uczestniczyć. Dzieci, rodzina, media, ten szum wokół. Nie chciałam tego przeżywać i wyobrażać sobie co by było gdyby... Żegnałam Cię po cichutku.Wspominałam nasze spotkanie i to  ŚWIATŁO, którym mnie oczarowałaś...
   A kilka dni później,w dniu pogrzebu natknęłam się na reportaż, wielokrotnie powtarzany w jednej ze stacji telewizyjnych. Wykorzystano w nim graną przez nas obie scenę - lekarka robiąca usg ciąży - pacjentka- w odniesieniu do Ciebie jako matki i aktorki oczywiście. Zobaczyłam tę scenę po raz pierwszy...i przypomniała mi wrażenie jakie  zrobiłaś na mnie podczas jej kręcenia...jakieś 5 lat temu...
     To był mój zły czas. Krótko mówiąc byłam mocno zdołowana zawodowo...Szłam na plan zagrać epizod pełna lęku, niepewności, zażenowania, by spotkać się ze zgraną już ze sobą ekipą. Siebie widziałam ogólnie źle...( bywa... taki zawód... )
     I "naładowana" takimi emocjami osoba trafia na Anię Przybylską- wulkan energii, humoru, urody, talentu..
     Przez chwilę poczułam sie jeszcze bardziej przybita, ale miałaś w sobie tyle ciepła, tej pozytywnej energii, że pomogłaś mi się jakoś podnieść. Nieświadomie oczywiście, bo nie gadałyśmy o moim stanie. Potem, juz w samochodzie, gdy wracałam do domu popłakałam się i  myslałam o Tobie : z podziwem i wzruszeniem. Jedną z rzeczy, która wzrusza mnie w ludziach jest... talent. Miałaś ogromny...Miałaś to coś magicznego, co niektórzy nazywaja światłem. Myślałam sobie: Boże - ta dziewczyna ma dosłownie wszystko i jest taka doskonała pod każdym względem, bo ludzka i fajna, i świetna matka, i kobieta, i aktorka i z dystansem do siebie samej...Udała Ci się istota idealna!...
    ....Jak to trywialnie teraz brzmi... To wszystko prawda i co z tego? To wrażenie zostało, ale dla mnie - matki- Twoja śmierć jest niezrozumiała i taka... niesprawiedliwa...i nieludzko bolesna...
      Chcę wierzyć, że tak jest jak piszą w bajkach...że czuwasz teraz nad Twoimi dziećmi a one zawsze będą czuły Twoje  ciepło...