Małgorzata Lewińska

Małgorzata Lewińska
foto. Bartosz Mirecki

O mnie

Moje zdjęcie
Warszawa
Jestem aktorką, na zdjęciu obok z dubeltowym brzuchem. Poza dwoma Bliźniakami-Chłopakami ( jeszcze niedawno w nim mieszkającymi), ogarniam też 21-letnią Pierworodną i 15-letnią Nastoletnią. To znaczy nie zawsze ogarniam, ale się staram. Do niedawna wychowywałam też 2 psy, ale teraz zostały tylko 2 kocice - nieogarnięte jak to kocice. Całe to towarzystwo próbuje ogarniać mój Mąż, bez którego trudno byłoby to wszystko ogarnąć. Jestem zodiakalnym bliźniakiem i może dlatego wszystko jest takie "do kwadratu"

wtorek, 18 lutego 2014

07.02-Ferie, Przedwiośnie, Dzień Kota, Olimpiada -Stoch!!! Ale się dzieje!



         To wszystko dookoła , a u mnie - wysiadywanie. Gniazdo jeszcze nie całkiem uwite, choć jest szansa, że do końca tego tygodnia zamkniemy ten temat. Uczę się asertywności względem własnej  (nie bójmy się tego słowa) upierdliwości - głownie tej dotyczącej spraw domowych. Trudno. Nie zawsze musi być idealnie , nic się nie stanie jak torebki w garderobie nie będą poskładane - można je wrzucić do wora - poczekają  na lepsze czasy. A ja- ciężarówa, jak nauczę się odpuszczać, mniej będę się stresować i dłużej wytrwam. Przydałoby się jeszcze 3 tygodnie - tak do 36 tc. Dostałam w prezencie worek"sako" i jak tylko czuję, ze należy polegiwać, wysiaduję ten worek .
           Córki wyjechały na zasłużony odpoczynek . Po moim powrocie ze szpitala ostro zasuwały w domu, a teraz zasuwają na nartach:)) Te ostatnie dni nie  były łatwe. Kiepsko wypadam w roli osoby,która z pozycji kanapy  wydaje dyspozycje. Są kobiety , które całe życie tak funkcjonują, co więcej - robią to z wdziękiem ( pozazdrościć!) i wszyscy dookoła są szczęśliwi , ze mogą im usługiwać...To tak jak w pracy aktora- jeśli sam dla siebie nie jesteś wiarygodny , widz nie traktuje cię poważnie. Najbliżsi nie lubią nas w w nietypowych wcieleniach.  Uczymy się więc swoich ról- razem ! Dlatego Dziewczyny- przyszłe matki- do nauczenia obowiązkowo-bez frustracji prosimy o pomoc!  Mąż dzielnie na kilku etatach - w pracy i w domu - można ? Można- jak widać nie tylko kobiety posiadają te zdolności .
        "Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..."- niezależnie w jakim są wieku - uczucie ciszy ,  spokoju i luzu .  Jak pusto na ulicach ...Ferie! No i olimpiada, Stochomania i te wszystkie wzruszenia ... Oczywiście igrzyskom towarzyszą etyczne dylematy związane z miejscem i władzami je organizującymi .Cały czas mam wiele wątpliwości , ale...sport to sport ...W Soczi igrzyska w tropikach , a u nas prawie wiosna !
        Jak dziś pachniało przedwiośniem i na dodatek dowiedziałam się o Dniu Kota- pierwszy raz...Udawałam przed moimi Kocicami niezorientowaną , bo nie byłam przygotowana na tę okoliczność.Jest dziwnie - zima w lecie , Dzień Kota w zimie , która jest wiosną...- zjawiska paranormalne? A może to mój stan ? Może to po prostu Bliźniaki?
          Ogólnie jest dość zabawnie... Mam wrażenie, że gdzieś "urwał mi się film "... Mniej więcej do  28. tyg. byłam( czułam się tak ) w pojedynczej ciąży a  potem nagle nie wiadomo jak , przeskoczyłam dwa miesiące i teraz to jestem mniej więcej w dziesiątym miesiącu?!  Brzuch przekroczył już  wymiary brzucha na finiszu ., a mnie jakby coraz mniej ;) Szczęśliwie mam Pharmaceris  Foliacti  i nie czuję , że skóry coraz mniej . Smaruję ,choć zgodnie z zaleceniami - nie masując i nie prowokując skurczy - trzeba to robić szybko i niby od niechcenia - taka moja rada -  licząc, że krem i tak zrobi swoje!;))
         W ogóle ciężko się powstrzymywać przed dotykaniem brzucha i myślę sobie , że dziwnie będzie bez niego...

A oto efekty mojej współpracy z firmą Lulubi - kocyki dla moich Chłopaków.

foto M. Lewińska

Więcej informacji na: https://www.facebook.com/lulubidladzieci?fref=ts


piątek, 7 lutego 2014

zapuszkowana ciężarówka

Dokładnie tydzień temu , zupełnie niespodziewanie zostałam "zapuszkowana" .  Szczęśliwie tylko na cztery dni. No ale paka to paka ...W ubiegły piątek wpadłam na chwile do szpitala : usg , badanie ... wszystko ok i już miałam czapkę na głowie , już "byłam w ogródku i witałam się...",gdy Pan Doktor zaproponował- "zrobimy może jeszcze KTG" - świetnie - posłucham sobie bliźniaków ...Bliźniaki - super , ja tez, wszystko gra. I przyszedł Pan Doktor.." .Niedobrze... , piszą się pani skurcze..."- "ale ja tak mam , w poprzedniej ciąży tez tak miałam  , a urodziłam dokładnie w dniu terminu..." -"rozumiem , ale musimy to poobserwować, ciąża bliźniacza jest ciążą zagrożoną przedwczesnym porodem, wie pani , a poza tym od razu podamy pani steryd- dzieci będą zabezpieczone. Proszę się położyć i odpoczywać." No i klops...:( Sterydy mnie nie przeraziły- byłam na to przygotowana- tydzień później bowiem  ( w 32 tc ) miałam położyć się na dwa dni do szpitala właśnie na podanie tego leku . DLA NIEWTAJEMNICZONYCH  w ogólnym tłumaczeniu : gdy ciąża zagrożona jest przedwczesnym porodem ( m.in ciąża bliźniacza ) lekarze często zalecają  (do 32 tyg. )  podanie sterydu-domięśniowo-( po prostu w pupę!) w dwóch dawkach co 24 h.  Podanie sterydu przyśpiesza rozwój płuc dziecka , na wypadek gdyby musiało ono wcześniej pojawić się na tym świecie . No i dobrze...Ale tak bez ostrzeżenia ?! Poszłam karnie do mojej sali . obdzwoniwszy uprzednio rodzinę i przyjaciół. Szczęśliwie trafiłam na jedyne wolne łózko w trzyosobowej sali z łazienką !  " Sugeruję potraktować to jak sanatorium- to najlepszy sposób na przetrwanie " - usłyszałam od sąsiadki z pryczy obok gdy usta składały mi się już w podkówkę- fajnie ... łatwo powiedzieć...miałam plany.na weekend, wszystko przecież jest super a tu ja- tak lekko znosząca ciążę, w szpitalu ?! No i najgorsze- nie chcąc "zapeszać" postanowiłam do 32 tygodnia zwlekać z "wyprawką".I tym sposobem prócz zarezerwowanych rzeczy u  znajomych ,  kocyków Lulubi i czapeczek z imionami wydzierganych przez przyjaciółkę  na drutach nie mam nic, nawet pokój niegotowy... Rozżalenie, wściekłość na siebie , że jednak trzeba było wcześniej ..., nawet wbrew własnym zasadom ... ,że te ostatnie dni były może zbyt nerwowe ,napięte..(to fakt- dużo spraw dopinałam ostatnio i trochę zaczęłam się śpieszyć) Lekki atak paniki - co będzie jeśli zostanę w szpitalu do końca ? Mieszanka wielu emocji ...Nie mówiąc już o bezsensownej ambicji- że jak to? Siłaczka Matka Polka spacyfikowana przez szpital ?! Dramat. Oczywiście bez histerii ,ale żal ...tęsknota za domem , własnym łóżkiem,mężem , dziećmi...Te rozterki wewnętrzne trwały zaledwie parę chwil ,bo wcześniej wspomniana dziewczyna "spod celi " okazała się być  moją  dawno niewidzianą  koleżanką ze studiów, z sąsiedniego wydziału - wspólne wspomnienia, wspólni znajomi , a dziś - to samo środowisko zawodowe.Bardzo sympatycznie . Szybko też poznałam tę trzecią i tak w ciągu kilku minut weszłam w tę szpitalną  społeczność. . To niezwykłe , jaką  człowiek ma zdolność adaptacji; jak błyskawicznie dostosowuje się do narzuconych mu warunków i  asymiluje się. Już po kilku godzinach byłam wręcz zadowolona ,że tak nic nie będę musiała robić i po prostu sobie poleżę. A sprawy domowe? To wszystko da się ogarnąć. Dziś w jeden dzień można kupić wyprawkę, rodzina i przyjaciele już  szybko się skomunikowali by w razie czego szybko się  zorganizować.  To zresztą to jedna z tych sytuacji, w których poznaje się ...Wiadomo...
             Tryby szpitalne okazały się całkiem przyjemne. No , może poza procedurami izby przyjęć , które wraz z postępem i komputeryzacją staja się kuriozalnie długie. Tu rzeczywiście nieco puszczały mi nerwy podczas  wywiadu. Cóż mało odporna jestem na niektóre przepisy i coraz częstsze wykluczanie tzw. czynnika ludzkiego, czyli po prostu- myślenia. Niestety , na konfrontację z tymi absurdami człowiek narażony  w szpitalu jest szczególnie- to osobny rozdział- wart poświęcenia w niezależnym poście. W każdym razie te przyjemniejsze tryby, czyli np."brzuszki" co  dwie godziny (badanie tętna dzieci), KTG , leki o regularnych porach , mierzenie temperatury strzałem prosto w czoło (ostatni raz w szpitalu byłam 15 lat temu-od tamtej pory pojawiło się  wiele wynalazków), a nawet zastrzyki i kompletnie wariackie pory posiłków sprawiły, ze poczułam się bezpiecznie i "zaopiekowana". Towarzysko tez fajnie. Kobiety na oddziale patologii ciąży są raczej wesołe i towarzyskie . Poznają wzajemnie swoje "patologie ", dzielą się wiedzą psychologiczną i medyczną. O tym na pewno będę jeszcze pisać , bo jest tyle ciekawych zagadnień , ze naprawdę Te, które lezą tak całą ciążę z pewnością mogą si  już habilitować. Starałam się więc rzetelnie wykonywać moje zadanie , czyli maksymalnie zregenerować się i naładować baterie inkubatora moich Bliźniaków. Słuchałam poleceń lekarzy i położnych i nic nie robiłam( tylko książkę czytałam).Nawet ograniczyłam smarowanie brzucha moim ulubionym kremem przeciw rozstępom, który to ów brzuch utrzymuje jeszcze w jednym , zwartym kawałku, a raczej piłce, bowiem masować brzucha nie wolno, bo to powoduje te nieszczęsne skurcze. Miałam więc sporo czasu na opracowanie nowej techniki- jak smarować nie smarując i nie masując. Swoją droga zaproponuję producentowi kremu wersję dla tych "kurczliwych"- może jakiś spray ( ? ) (zastrzegam patent! pierwsza!). Korzystając z wiedzy innych ciężarówek i personelu medycznego poszerzyłam moja wiedzę na temat pobrania i przechowywania krwi pępowinowej, czym jestem żywo zainteresowana . Poznałam inne brzuchatki i w ogóle było trochę jak na koloniach -posłuchałam rady koleżanki i potraktowałam ten czas jak sanatorium . Zżyłam się z dziewczynami . To niby cztery dni , a zda się ,ze całkiem długi turnus. Wyszłam z "paki " we wtorek, ale cały czas jestem z nimi w kontakcie . Moja koleżanka, Ania rodzi w przyszłym tygodniu , druga zdążyła wyjść do domu ,a na jej miejsce dzień przed moim wypisem przyszła kolejna , która urodziła wczoraj . W "naszej celi " nastąpiła zmiana warty. Teraz są dwie całkiem nowe dziewczyny i Ania weteranka. Przypadłości tych patologicznych ciężarnych nie zawsze są  takie patologiczne- Ja trochę się "pokurczyłam",a przede wszystkim mam w brzuchu Bliźnięta(!) ktoś inny ma cukrzycę lub zwyczajnie zbliżający się , wymagający  monitorowania termin...Jest jednak też wiele dramatycznych historii i chorób podstępnych jak na przykład cholestaza, nad którymi warto się dłużej pochylić. Jedno jest pewne -  wszystkie dziewczyny na oddziale są super- dzielne,  wytrwałe i pogodnie noszą swój stan . Życzę im wszystkim dalszej wytrwałości, odwagi i humoru. Lekarzom i pielęgniarkom na oddziale Patologii Ciąży szpitala położniczego przy Madalińskiego  w Warszawie - dziękuję za świetna opiekę, cierpliwość i poczucie humoru. Dla mnie samej to była pouczająca lekcja.  liczę się z tym , ze mogę znów wylądować na oddziale i wcale mnie to nie przeraża . Po prostu CIĄŻA- taka sytuacja!:)
foto Marta Reiff           

A tymczasem... dowód na to, że współpraca z firmą Lulubi ruszyła pełną parą. Z jej właścicielką, Agnieszką Bilecką, realizujemy specjalną kolekcję zaprojektowaną przeze mnie między innymi dla moich chłopaków. Obserwujcie losy naszej kolekcji na oficjalnej stronie Lulubi na fb:https://www.facebook.com/lulubidladzieci?fref=ts oraz na specjalnym blogu Lulubi: http://lovelulubi.tumblr.com/